Miasto to należy do tych nielicznych miejsc, które pozostawiły we mnie pewne niesamowite, nienazwane wrażenie. I, jeśli myślę "Bałkany", to
myślę "Bośnia". A kiedy myślę "Bośnia" to wspominam właśnie Mostar. Miasto,
w którym po raz pierwszy poczułem prawdziwie bałkański klimat. Miasto, do którego zawsze wracam, jeśli jestem w pobliżu.
Mostar przywołuje we mnie dwa obrazy:
Najsłynniejszy widok Mostaru.
Posiłek w jednej z mostarskich restauracji.
Pierwszy z nich to kamienisty brzeg niesamowicie turkusowej, rwącej rzeki Neretwy z górującym nad nią Starym Mostem. Drugie wspomnienie to posiłek w jednej z mostarskich
restauracji na świeżym powietrzu - smażony ser, pita, sałatka ze świeżych warzyw z naturalnym jogurtem oraz pierś kurczaka - wszystko przyrządzone bez dodatku jakichkolwiek
przypraw (można ewentualnie skorzystać z tych pdanych na stole), same naturalne smaki. Nie są to może najbardziej charakterystyczne potrawy kuchni bośniackiej, ale na pewno zostały
przyrządzone "w bośniackim stylu" ;-) A do picia lemoniada: zimna woda, sok z cytryny (duuuużo soku z cytryny) i odrobina cukru, nic ponadto. A kilka słów o tradycyjnej bośniackiej kuchni
i przygodzie z nią związanej na końcu tego artykułu.
Po raz pierwszy Mostar odwiedziłem w 2006 r. Do dziś pamiętam to dziwne uczucie, kiedy wjeżdżając samochodem do tego miasta mijałem zniszczone budynki, spalone wieżowce, fasady
noszące ślady kul. Na ulicach patrole SFOR (ang. NATO's Stabilisation Force – Siły Stabilizacyjne NATO) a nad głowami krążyły wojskowe śmigłowce. Przyznam, że czułem się bardzo nieswojo,
trochę jakbym wjechał do innego świata. "Przecież od wojen jugosłowiańskich minęło już kilka lat, a tutaj klimat jak z telewizyjnych newsów w latach '90" - pomyślałem. Na szczęście uczucie
to nie trwało zbyt długo. Po zaparkowaniu samochodu na "strzeżonym parkingu" - rozjeżdżony kołami kawałek trawnika, ogrodzony sznurkiem przeciągniętym od latarni do latarni, którego wjazdu
pilnuje licho ubrany jegomość siedzący na rozlatującym się pod nim krzesełku - udałem się w kierunku Starego Miasta, czyli Čaršiji.
Na brzegu turkusowej Neretwy, pod Starym Mostem.
Miasto położone jest nad Neretwą - rzeką o najbardziej niesmowitym kolorze, jaki dotąd widziałem. Kamienne, białe koryto oraz brzegi rzeki kontrastują z głęboko turkusową jej barwą. Woda jest
nadspodziewanie ciepła - zarówno miejscowi, jak i turyści moczą w niej nogi, brodąc przy brzegu. Głębiej jest raczej niebezpiecznie, rzeka ma porywisty nurt a na jej środku kębią się silne wiry.
Ale są śmiałkowie, którzy nie wahają się skakać w jej odmęt. I to skąd skakać - z samego Starego Mostu, który wznosi się ponad 20m nad lustrem wody!
Skoczek na krawędzi Starego Mostu.
Do wody skaczą członkowie Klubu Skoczków. W zwykły, letni dzień są to skoki "pod turystów": skoczek w charakterystycznych czerwonych kąpielówkach staje na krawędzi mostu przygotowując się do
oddania skoku, gdy w tym samym czasie jego kolega zbiera od przechodniów datki. Kiedy kwota jest odpowiednia, następuje skok. Ale gdy turyści poskąpią swoich pieniędzy, wtedy ze skoku nici -
skoczek rezygnuje. Prawdziwe święto skoków ma miejsce jednak w końcu lipca, kiedy odbywa się doroczny konkurs skoków - można wtedy podziwiać skoki wykonywane w kilku stylach: zwykłe na nogi,
na główkę w wersji "jaskółka" lub tzw. "łamańca".
Warto wspomnieć, ze tradycja skoków ze Starego Mostu jest tak stara, jak sama budowla. Oryginalny Stary Most został wybudowany z białego marmuru w roku 1566 przez tureckiego budowniczego Numara Hajrudina.
Jego dzieło przetrwało 427 lat, dopóki nie runęło podczas działań wojennych w 1993 roku. Władze Bośni i Hercegowiny, przy wsparciu UNESCO (Stary Most i okalająca go Starówka są wpisane na
Listę Światowego Dziedzictwa), odbudowały most używając dokładnie tego samego marmuru z tego samego tureckiego kamieniołomu, którego użyto do budowy pierwszego mostu, i oddały go uroczyście
do użycia w 2004 roku.
Po obu stronach rzeki wejścia na most strzegą wieże, w których w przeszłości mieszkali "mostari" czyli "strażnicy mostu" - stąd właśnie pochodzi nazwa miasta Mostar. W poźniejszych czasach wieże były
składami amiunicji. Ciekawym rozwiazaniem są też kamienne "schody" w formie poprzecznych krawężników, które umożliwiają wejście na stromy łuk mostu z obu stron. Zresztą nie tylko stromość,
ale i śliskość kamieni jest utrudnieniem - należy zachować ostrożność, gdyż upadki pieszych są tu na porządku dziennym ;-)
Tureckie domy na mostarskim Starym Mieście.
Mostarskie Stare Miasto, odbudowane po ostatnich wojnach, wygląda niemal identycznie, jak za czasów Imperium Ottomańskiego. Wąskie, kamienne uliczki, nad którymi tłoczą się niewielkie,
kolorowe domy tureckie tętnią handlowym życiem. Kiedyś towary z dalekich krain jak i przedmioty codziennego użytku, a dziś sprzedaje się tu turystyczne pamiątki, głównie w formie ludowego
rękodzieła, często pochodzącego z warsztatów znajdujących się na zapleczu sklepików. To Kujundžiluk - mostarski bazar - którego nazwa pochodzi od nazwiska złotników, którzy tutaj wyrabiali
i sprzedawali swoje rękodzieło.
Kujundžiluk - targowisko ludowego rękodzieła.
Targowisko.
W bliskim sąsiedztwie Starego Miasta znajdują się także wyraźne ślady wojen, które przetoczyły się przez Bośnię i Hercegowinę
w latach dziewięćdziesiątych. Poza spalonymi budynkami w nowych dzielnicach, w samym centrum, przy głównej ulicy można natknąć się m.in. na poniższy widok:
Biurowiec ENERGOPETROL zniszczony w czasie działań wojennych
A tuż obok, co wywołuje jednoznaczne skojarzenie z wojną, muzułmański cmentarz (mizar) z charakterystycznymi, tradycyjnymi nagrobkami w formie białych słupków. Tylko nieliczne z nich mają formę tablicy, zbliżoną
do tego, co zwykliśmy widywać na chrześcijańskich cmentarzach. Ciekawostką dla nie-muzułmanów jest to, że zmarłego układa się w grobie tak, aby leżał na prawym boku, a twarz miał zwróconą w
kierunku Mekki.
Cmentarz muzułmański.
Wschodnia część Starego Miasta (jak i całego Mostaru) nosi ślady przynależności do islamu. O ile prawy brzeg Neretwy możnaby nazwać katolickim, tak na jej lewej stronie dominują meczety. Najważniejszy
to, największy w całej Hercegowinie, meczet Karadjoz-Beg (z 1557 roku) i meczet Koškin-Mehmed Paša (z 1617). Ten drugi udostępniony jest dla turystów, można też robić w nim zdjęcia.
Wnętrze meczetu Koškin-Mehmed Pašy.
A co poza Starówką? Mostar to duże (jak na bośniackie warunki) miasto ze 105 tys. mieszkańców i nieformalna stolica Hercegowiny. Mimo sporego oddalenia od brzegów Adriatyku panuje tu
śródziemnomorski klimat. Jest on jednak bardziej suchy i gorący, niż nad brzegiem morza, a temperatury latem często przekraczają tu 35 C. Miasto jest podzielone naturalnie (przez Neretwę) na
część wschodnią (lewy brzeg rzeki) i zachodnią (prawy brzeg). Ten podział widoczny jest także w strukturze ludności - prawobrzeżna część tradycyjnie uważana jest za chrześcijańską, lewy brzeg
to domena Muzułmanów. Warto zwrócić uwagę, ze w Bośni i Hercegowinie Muzułmanie uznawani są za oddzielną narodowość (tożsamą w zasadzie z Bośniakami). Stanowią oni 47% ludności miasta. Chorwaci
(w większości katolicy) to 48% ludności. Resztę stanowią Serbowie (4%) oraz inne narodowości.
Studnia na dziedzińcu meczetu Koškin-Mehmed Pašy.
Jak widać na przykładzie Mostaru, Bośnia i Hercegowina stanowi barwną mozaikę narodów, kultur i religii. Coś, co przez wieki nadawało temu krajowi kolorytu i oryginalności, stało się w końcu
ubiegłego wieku pożywką nacjonalizmu. Na szczęśćie ten czas już przeminął i można bez obaw wybrać się na zwiedzanie tego magicznego miasta.
I jeszcze kilka słów na temat bośniackiej kuchni - bo warto jej skosztować :-) Tradycyjnie są to dania łagodne (prawie lub zupełnie bez przypraw) i lekkostrawne. W zasadzie nie używa się sosów, zasmażek, itp.
używając w zamian głównie naturalnego jogurtu (ewentualnie śmietany) i naturalnych soków zawartych w warzywach i owocach. Najpowszechniejszym, a jednocześnie pysznym daniem, które możemy kupic niemal
na każdym kroku są burki - okrągłe placki z ciasta (podobnego do tzw. francuskiego) nadziewane mięsem, serami lub warzywami (np. "zelenica" ze szpinakiem). Z dań typowo obiadowych możemy spróbować
čevapi - jest to bałkańska wersja kebabu: tu w formie czterocentymetrowych paluszków mięsnych (o grubości ok. 1 cm) podawanych wprost na talerzy z niewielka ilością warzyw bądź w bułce (pita). Z jedzeniem
typowych bośniackich potraw w lokalnym, mostarskim barze, z dala od turystycznego gwaru starówki wiąże się przykre doświadczenie pewnego ośmiolatka, którą opisałem w relacji z Sarajeva,
gdzie w dzień po smacznym i obfitym posiłku przyszło zmierzyć się z jego efektem w młodym żołądku ;-)
Na zakończenie zapraszam jeszcze do wysłuchania bośniackiej piosenki, która reprezentowała ten kraj na Festiwalu Eurowizji w 2006 r. a teledysk kręcono w większosci właśnie w Mostarze.
Teledysk i słowa piosenki (oryginał i polskie tłumaczenie) znajdują się na stronie utworu Lejla.
Bałkańska księgarnia
Potrzebujesz sprawdzonego przewodnika po Bośni i Hercegowinie? Poszukujesz niezawodnej mapy? Polecamy książki, przewodniki i mapy wprost od wydawcy!
Podróżuj bezpiecznie!
Każdy wyjazd wiąże się z potencjalnym zagrożeniem. Bezpieczeństwo osobiste, ubezpieczenia, podróż samochodem, pociągiem, samolotem Sprawdź!
Bałkańskie rytmy
Kręcą Cię bałkańskie klimaty? Posłuchaj utworów, które przeniosą Cię w niesamowity świat dźwięków i poezji. Teledyski, teksty oraz tłumaczenia bałkańskich utworów. Posłuchaj bałkańskich rytmów!